sobota, 11 grudnia 2010

Rozdział 3

Coś ją zbudziło ze snu. Najpierw usłyszała niewyraźny głos, dochodzący... właśnie nie potrafiła rozpoznać skąd, potem poczuła jakieś ciepło na ramieniu. Dopiero wtedy otworzyła swoje rozespane oczka, ale nadal jeszcze widząc niewyraźnie, potarła je piąstkami i ujrzała cofającego właśnie swą dłoń mężczyznę. Miał nieco surowe rysy twarzy i taki jej też się zdawał, przez co się trochę spięła. Zamrugała kilkakrotnie, szybko oczyma w lekkim zdziwieniu, bo dopiero teraz do niej dotarło, że zasnęła. Wpatrzyła się w stojącą przed nią postać, zrozumiała, że jest to ten, który tutaj pracuje razem ze swoją pomocniczką w średnim wieku. Nie odezwała się, czekając na to, co powie gospodarz. Przez głowę jej przeszła myśl, że ją zaraz wyrzuci, skierowała wzrok w stronę okna, słońce chyliło się już ku zachodowi, co rozpoznała po kolorze fragmentu nieba, które udało jej się zobaczyć. Mimo tak młodego wieku i tak małego, dziecinnego wyglądu, stwierdziła, że lepiej samej już pójść, niż zostać wyrzuconą. Poza tym nie chciała żadnych pytań, a wzrok mężczyzny wyraźnie mówił, że chce zacząć je zadawać. Tak więc, czarnowłosa dziewczynka wstała z krzesła na nogi, które nadal były wyczerpane, co poczuła, gdy to zrobiła. Lekko otrzepała dłońmi koszulkę i już chciała postawić pierwszy krok w stronę wyjścia... i ciągle nic nie mówiąc, wtedy mężczyzna zatrzymał ją, kładąc silną dłoń ponownie na jej ramieniu.
-Gdzie idziesz? - zapytał, a ona powoli odwróciła głowę w jego stronę z nieco przestraszonym wzrokiem, ale szybko to ukryła, nie chcąc tego zdradzić.
-Do domu. - odpowiedziała bez namysłu, ale co z pewnością było kłamstwem, chociaż mężczyzna nie mógł o tym wiedzieć.
-Usocki. (1) Dzieci nie powinny kłamać. Więc... - odparł po chwili jej rozmówca. I tutaj mała Raven bardzo się zdziwiła, bóg chyba tylko raczył wiedzieć, skąd ten dorosły mógł wiedzieć, że nie wraca do domu. Że kłamie? Prawdą było, że nie mogła, bo już go nie miała, ale ważne jest to SKĄD on to wiedział. Czego on od niej w ogóle chciał? Czego..? Nie odwracała tak od niego wzroku, nie wydając z siebie żadnej odpowiedzi, najwyraźniej nie wiedząc co powiedzieć, albo też myśląc, że jeśli i tak będzie próbować bronić swego zdania, to ten nie da się oszukać.
-Co tutaj, dziecko, tak sama robisz? - dokończył swą wypowiedź, starając się złagodzić swój surowy wyraz, który pewnie już przybrał dawno. Pewne nie był takim naprawdę, sprawiał tylko takie wrażenie, ale tego już nic raczej nie zmieni. Ona w dalszym ciągu nie odpowiadała.
Z tej sytuacji niespodziewanie wyratowała ją kobieta, która wyszła zza drzwi, znajdujących się za szynkwasem. Miała złociste loki, falujące pod wpływem jej zgrabnego chodu. Twarz jej zdobiły niesamowicie niebieskie, jak ciemniejące niebo oczy oraz różowe usta, zgrane z całą resztą twarzy. Kobieta zatrzymała się tuż przy mężczyźnie, odgarnęła wtedy kilka niesfornych kosmyków z twarzy i przyglądając się im obojgu, powiedziała w końcu:
-Ty to w ogóle nie znasz się na dzieciach! Idź już zajmij się sprawami, w których jesteś dobry, ojcze, a ja się zajmę tą dziewczynką. - wypowiedziawszy te słowa, wpatrywała się w grubego mężczyznę, który – jak wynikało z rozmowy – musiał być jej ojcem.
-Dobrze, dobrze. - mruknął leniwie i zrezygnowanie tamten i oddalił się za ladę, gdzie zaczął porządkować całe miejsce pracy. Tymczasem jasnowłosa kucnęła przy niej i patrząc się na nią tymi hipnotyzującymi, nieziemsko niebieskimi oczyma, rzekła do niej:
-Jak się nazywasz, skarbie? - skierowawszy to pytanie swym melodyjnym głosem, położyła swą delikatną dłoń na jej głowie, pełnej czarnych, krótkich rozczochranych włosów. Dziewczynka milczała, niezdecydowanie patrząc na całkowicie nieznajomą sobie kobietę, ale słysząc ten przyjemny ton głosu, odezwała się w końcu, chcąc odpowiedzieć na pytanie tej miłej osoby.
-R-Raven... - wyszło jej to co najmniej lekko drżąco i cicho. Czyżby była nadal zlękniona całą zaistniałą sytuacją? Spuściła wzrok na moment na podłogę pod jej stopami i wzięła głębszy wdech, by po chwili wypuścić powietrze ustami, starając się uspokoić.
-Raven? - usłyszała wkrótce swoje imię, wydobywające się z ust kobiety. - Więc Raven... Wyglądasz jakby coś się stało... Ale rozumiem, że nie chcesz o tym mówić. Czyż tak nie jest? - spytała jasnowłosa. Dziewczynkę bardzo dziwło to odgadywanie faktów przez obojga ludzi, może mieli to rodzinne? Lecz jednak bardziej prawdopodobną prawdą, byłoby to, że mieli oni codziennie do czynienia z różnymi ludźmi, dlatego potrafili z doświadczenia wyczytać informacje wypisane na twarzy i w postępowaniu danej osoby. Tak to w istocie było. Raven niepewnie skinęła głową w potwierdzeniu, nie oznajmiając tego słowami. Jasnowłosa oznajmiła jej jeszcze, że będzie mogła na razie zostać w gospodzie i przenocować w pokoju, gdyż jest kilka wolnych. Poinformowawszy o tym również swego ojca, wstała i poprowadziła czarnowłosą za rączkę ku schodom. Tędy weszły razem na górę i niedługo potem stanęły przed jednymi z drzwi. Niebiesko oka otworzyła je i wprowadziła Raven do środka. Przygotowała jej posłanie, zapytała się jej, czy nie chce nic do jedzenia, ona jednak odmówiła i tak została ułożona w łóżku. Kobieta wyszła i zostawiła ją samą w pomieszczeniu.
Przymknęła swoje czarne oczy i westchnęła z lubością, kiedy wtuliła się w miękką poduszkę i kołdrę. Było jej tak przyjemnie, a zwłaszcza po ostatnich wydarzeniach, że po kilkunastu sekundach już smacznie spała. A może jednak nie aż tak dobrze? Wprawdzie na początku, nic jej się nie śniło, ale po jakimś czasie nawiedzać zaczęły ją straszliwe obrazy martwych krewniaków.

Matka, ojciec, ciocie, wujkowie... Wszyscy oblani ciemną, czerwoną krwią, potem jeszcze do tego wszystkiego doszedł jej przyjaciel Garaki, który już dawno nie żyje. Nad tymi wszystkimi ciałami stał jej starszy brat w postaci czarnego, wysokiego cienia, w którym widać było jedynie czerwone oczy z okrążającymi źrenicę czarnymi „łezkami” o strasznym, obojętnym wyrazie. Następnie przed nią stanął rudy chłopczyk w zakrwawionym ubraniu z takim wyrazem twarzy, jakby chciał zapytać „Dlaczego mnie zabiłaś?”.

Te wizje senne były tak realistyczne, że niemal czuła krew wokół siebie. I słyszała krzyki... Ale zaraz... Te krzyki chyba nie należały do snu, a zorientowawszy się co do tego, zerwała się ze snu i gwałtownie podniosła się do pozycji siedzącej. Czuła zimny pot spływający jej po czole i plecach, miała dość szybki oddech, czuła również, że miała trochę mokre policzki... płakała przez sen. I znów usłyszała podniesiony głos. Tym razem mogła rozróżnić poszczególne słowa. Ale żeby lepiej wszystko słyszeć, wyszła z pokoju, bo jak podpowiadało jej przeczucie, zdarzenie miało miejsce na dole, dlatego też właśnie, doszedłszy do schodów, zaczęła po nich schodzić w całkowitej ciszy, ażeby nie zauważyli tego, iż podsłuchuje. Stanęła w cieniu, blisko wejścia do głównego pomieszczenia gospody. Była niewidoczna w tej ciemności ze względu na swoje czarne odzienie. Teraz już doskonale słyszała przebieg kłótni, bo tym w istocie były podniesione głosy.
-Ależ ojcze! Dlaczego nie!? - zapytała oburzona i jednocześnie zdenerwowana jasnowłosa.
-Aiko! Nie prowadzę domu dla przybłędów! Nie mogę sobie pozwolić na przygarnianie każdej zbłąkanej istoty do gospody. Nie rozumiesz tego, dziecko? - odrzekł po chwili mężczyzna, do którego teraz surowość bardzo pasowała i dawała plus do jego stanowczości.
-Ojcze! - powiedziała jeszcze raz niebieskooka, ale ów ojciec uciszył ją jednym gestem i zaraz odpowiedział na jej sprzeciwy:
-Nie ma mowy i koniec rozmowy, Aiko! Może zostać tutaj najdłużej jeszcze dwa dni, więcej nie. - i tak właśnie zakończyła się rozmowa. Dziewczynka szybko wróciła do swego pokoju, cały czas starając się o bezgłośność swych ruchów. Raven westchnęła głęboko, rozchylając swe jasne wargi. Postanowiła szybko opuścić to miejsce, nie chciała sprawiać kłopotów, zwłaszcza, że ugościli ją obcy ludzie i właściwie nie powinna się godzić na pozostanie tutaj. Takie to właśnie myśli krążyły w jej małej główce. Ale postąpiła zgodnie z postanowieniami swoich myśli. Otworzyła okno i wyjrzała przez nie, chcąc dowiedzieć się, czy jest wysoko, czy też nie. Widząc, że od ziemi nie jest aż tak daleko, wspięła się na parapet. Mimo że to było ponad pięć metrów, zeskoczyła, nie sprawiło jej to trudności, w końcu dużo ćwiczyła i uczyła się sztuki ninja. Miękko i bezpiecznie wylądowała na podłożu pokrytym od tej strony domu trawą, mimo że cały organizm nadal był dość mocno zmęczony. Będąc już na dole, rozejrzała się po okolicy, pogrążonej w ciemnościach nocy – żadnej żywej duszy. Więc nikt jej nie zauważy, będzie miała wolną drogę do odejścia. Zatem ruszyła przed siebie, starając się iść najciemniejszymi zakamarkami, w stronę drogi, prowadzącej przez las, którą widziała w dali na końcu wioski. Tylko gdzie teraz się uda? Całkowicie nie miała planu na dalszą wędrówkę, ale nie mając zbytnio innego wyboru, postąpiła tak jak postąpiła – ruszyła w dalszą drogę, która wydawać się mogło, że nie miała końca, teraz, ani nigdy...

(1) Usocki – kłamczucha, kłamiesz,

O blogu słów parę~

Blog ten będzie opowiadał historię mojej wymyślonej postaci, jak mówi sam adres, postać owa nazywa się Raven Uchiha. Mam również innego bloga, w którym ona występuje, acz tamten jest pisane na podstawie komiksu, gdy tymczasem ten będzie szczegółowo skupiał się na mojej postaci.