wtorek, 19 października 2010

Rozdział 2

Jasność... Wszystko było rozmazane i to bardzo, nie mogła przez to nic zobaczyć. Po chwili jednak wszystko się ustabilizowało, a obraz przed oczyma wyostrzył. Dopiero po wybudzeniu się zrozumiała, że zasnęła, zaraz też przypomniały się jej wydarzenia ostatniej nocy. Zadrżała z zimna, w końcu miała na sobie tylko krótki rękawek, skuliła się pod wpływem tych myśli, a czarne, krótkie kosmyki włosów opadły na jej czoło i przysłoniły większość twarzy. To co się stało... Nie mogła tego wytrzymać, po jeszcze wilgotnych od łez policzkach, które były takie od czasu jej zaśnięcia, znów zaczęły spływać krople przezroczystego, słonawego płynu. Kolejne łzy, starała się nie wydawać żadnych dźwięków, które świadczyły o jej nieszczęściu, niekiedy jednak nie mogła ich wprost powstrzymać. Uciekła z wioski, od brata, od innych. Teraz nie miała już nic, zupełnie nic. Złapała się drobnymi łapkami za głowę, jakby chciała tym odegnać wspomnienia.
-Iie... (1) To musi być jakiś koszmar. - szepnęła sama do siebie, nie dowierzając, że los mógł tak ukarać ją, jej rodzinę. I właściwie dlaczego onii-san (2) zamordował wszystkich? Czuła się wykończona, psychicznie jak i zarówno fizycznie. W końcu niemalże całą noc biegła i oddaliła się znacznie od wioski, a co do pierwszego wykończenia to wszystko mówi samo za siebie. Zaczęła powoli wycierać swą bladą twarzyczkę dłońmi. „Nie płacz, głupia” - powiedziała sobie w myślach, niestety zaprzestanie płaczu nie było takie łatwe, jakby się mogło wydawać, jej czarne oczy nadal szkliły się mocno od łez jak nocne niebo przyozdobione milionami jaśniejących gwiazd. Drżała, nie tylko z zimna, co mogło przyjść komuś widzącemu ją do głowy. Nie czuła się dobrze, zawsze tak uciekała z domu, nawet mimo zakazu rodziców, sprzeciwiała im się, ale wracała za każdym razem po swoich podróżach. A teraz? Nie miała gdzie wrócić, nie miała domu, nie miała nikogo, ani niczego, zdana na samą siebie w tym wielkim świecie. Dźwignęła się powoli na nogi, zmęczone nieustannym biegiem teraz lekko się uginały pod nią. Otarła oczy i policzki krawędzią bluzki, przez chwilę ukazując równie blady brzuch. Rozejrzała się uważnie dookoła, odgarnąwszy wpierw włosy z czoła i twarzy, chciała się zorientować gdzie była... Prawdę mówiąc wczorajszego dnia nie patrzała gdzie biegnie, liczyło się tylko oddalenie od miejsca mordu. Czuła za dużo krwi, widziała za dużo, chciałaby o wszystkim zapomnieć, jednak nie mogła tak łatwo tego zostawić... Poza tym, Sasuke, został zupełnie sam, małe dziecko, jeszcze młodsze od niej. Wiedziała, że postąpiła samolubnie, właściwie dlaczego nie wzięła brata ze sobą...? Mogła... Ale tego nie uczyniła, chyba była w zbytnim szoku, a teraz już nie miała odwagi wrócić, a do tego wyczyściła pamięć braciszkowi, a nie miała pojęcia jak ją przywrócić i czy w ogóle da się to zrobić. Przyrzekła sobie, że będzie go chronić, ale z oddali, poczuje to wyraźnie, gdy Sasuke będzie miał kłopoty. Tak, dziwna więź... Nawet bardzo dziwna. Przeleciawszy wzrokiem po okolicy, na którą składały się niezbyt duże drzewa, w prawdzie były one normalnej wielkości, tylko ona nadal pamiętała drzewa w okolicy Konohy, to zapewne była najmłodsza część lasu, a biorąc pod uwagę znajdujące się gdzieniegdzie pniaki po ściętych drzewach, to była prawdopodobnie niedaleko miasta. Bo skoro wycinali tutaj drzewa i sadzili je, to musiało gdzieś tutaj być jakaś miejscowość. Nie była wstanie jednak dociec co to za miejsce. Ruszyła powoli, wkładając ręce pod pachy, by je ocieplić. Musiała wyglądać źle i to naprawdę, bo gdy dotarła do miasta i szła jego ulicami, ludzie patrzeli się na nią z dziwnym wyrazem oczu, jakby jej współczuli, byli też i tacy, którzy irytowali się na sam jej widok. Marszczyła wtedy lekko brwi, po pewnym czasie przyzwyczaiła się do tego i przestała zwracać na kogokolwiek uwagę. Nie była głodna, ale to tłumaczy to, kim jest. Jeszcze pamiętała to zdarzenie, gdy się tego dowiedziała... To było dosyć dawno, dwa lata temu..?

Mały rudy chłopiec leżał w środku lasu na małej polance okrągłego kształtu pół żywy, a niedaleko niego czyhał już jeden wilk, zaraz wyłoniły się i kolejne, należące zapewne do tego samego stada, wyglądały na wygłodniałe, a ich oczy zionęły pragnieniem zaspokojenia żołądków. Nagle na polanę wbiegła nieświadoma niczego co się dzieje czarnowłosa dziewczynka, z zaniepokojonym wyrazem twarzy, wyraźnie czuła krew i to znajomą krew, czuła również obecność innych istot. Pyski pełne ostrych zębów zwróciły się ku niej. Groźne dźwięki wydobyły się z ich wnętrza, przeczuwały zapewne niebezpieczeństwo i chęć odebrania im zdobyczy. Czarnowłosa przejechała wzrokiem po każdym zwierzęciu, aż napotkała znajomą sobie szarawą koszulinę i czarne spodenki. Zatkała sobie usta dłonią.
-Garaki! - pisnęła w końcu, wyraźnie dostrzegała niemal niewidoczne poruszanie się klatki piersiowej chłopca. Bez namysłu pobiegła w stronę swojego bliskiego przyjaciela. Padła przy nim na kolana i delikatnie przejechała po policzku palcami. Oczy miał zamknięte, jakby już czuł, że zaraz umrze, jakby chciał nie zwracać uwagi na nic. W pewnej chwili zobaczyła plamę krwi widniejącą po jego boku, w okolicy żeber i pachy. To musiała być bardzo głęboka rana... Zaraz, taka rana mogła zostać zadana przez katanę, w końcu widziała kiedyś taki ruch pokazywany na lekcjach walki. Tylko kto to mógł zrobić? Jakiś zły ninja albo samuraj? Nie mogła tego się już dowiedzieć, poza tym nie miała nawet czasu, bo moment po jej poruszeniu, wilki szybko zaczęły biec ku nim. Wstała gwałtownie na nogi i jednym ruchem ręki wyciągnęła kilka kunai w dłonie, rzuciła większością w zwierzęta, albo raczej przed nie, nie chcąc ich zabić. Jeden kunai zostawiła sobie w razie czego w prawej dłoni i zacisnęła na nim palce. Wilki zatrzymały się tuż przed miejscem, gdzie wbiły się ostrza, zaraz jednak znów rzuciły się biegiem, tym razem jednak postanowiły najpierw unicestwić dziewczynę. Widząc to, przygotowała się, ustawiając w odpowiedniej pozycji. A gdy jedno ze stworzeń skoczyło, by wylądować na niej, ona kopnęła je nogą, aż poleciało i poturlało się po ziemi kilka metrów dalej, wstało powoli, acz niepewnie oraz z ledwością i zawarczało cicho, musiało mieć coś złamane. Szybko odwróciła się za siebie by odegnać wilki, które już zaczęły dobierać się do chłopaka, jeden ugryzł go w rękę, a następny w nogę. Czarnowłosa przeklęła głośno i wbiła jednemu z nich ostrze prosto w czaszkę a drugiego kopnęła z całej siły w bok. Jeszcze kilka było na chodzie, ranne oddaliły się. Nie zdążyła się obrócić, a już kolejny atakował, ale nie chłopaka, tylko ją. Potężne cielsko i łapy spowodowały, że upadła na ziemię, a potem poczuła jak coś wbija jej się w lewe ramię bardzo blisko szyi. To musiały być kły owego stworzenia, jęknęła cicho z bólu. Uniosła wzrok na tyle ile mogła, zobaczyła dwójkę szarawych zwierząt idących w jej kierunku. Znów jęknęła, czując jak szczęka wilka zacisnęła się jeszcze mocniej.
-KUSO! (3) - krzyknęła i z pomocą swego nagle zwiększonego gniewu zdołała uwolnić się od wilka i kopnęła go nogą prosto w szczękę, którą miał w jej własnej krwi. Miała dosyć ciężki but, więc uszkodzenia czaszki były dostatecznie duże. Korzystając jeszcze z chwilowego otępienia zwierzęcia, kopnęła jeszcze raz, tym razem jeszcze mocniej i teraz już padł, zdychając powoli. Instynktownie odwróciła się w stronę pozostałych dwóch wilków. Warczały na nią wściekle, ale ona się nie zlękła. Wyjęła ostatni nóż kunai i rzuciła nim w głowę jednego z nich. Trafiła, drugi przez chwilę stał w bezruchu i uciekł z polany, zapewne chcąc jeszcze pożyć. Dziewczyna oddychała głośno, czuła ciepło i ból, czerwony płyn spływał jej z ran ciurkiem po plecach i klatce. To musiało być naprawdę silne zwierzę, że powaliło ją jednym skokiem. Szybko podeszła do swego przyjaciela, który lekko uchylił oczy, słysząc niepokojące odgłosy. A widząc swoją przyjaciółkę, szepnął cicho:
-R...Raven... - nie wyglądał dobrze. Mała Raven domyślała się, że stracił duże ilości krwi. Odgarnęła mu rączką rude włosy z czoła.
-Co się stało? Kto ci to zrobił? - zapytała, rozerwała jego szarą koszulę i zaczęła się przyglądać ranie. Przyłożyła do niej dłoń, która po chwili zaczęła emanować czarną chakrą. Chciała go jakoś uleczyć, to był jej najlepszy przyjaciel i jeden z niewielu. Łzy napłynęły jej do oczu. Rana nie leczyła się.
-R-Raven... Ja... Nie chcę umierać... Postać z krzyżem na piersi... - szepnął z ledwością, spoglądając na nią z półprzymkniętych powiek. Łzy już skapywały na klatkę piersiową chłopaka, próbowała leczyć dalej. Ten jednak nadal tracił siły i życie z niego uchodziło jak przesypywany piasek w klepsydrze.
-Nie zasypiaj... Onegai... (4) Będzie dobrze, będzie dobrze. - mówiła cicho, chcąc jakoś pomóc mu przytrzymać się życia jeszcze trochę. Nie mogła powstrzymać łez, jakby już wiedziała jak to się skończy. Nie przestawała prób leczenia obrażeń chłopaka, w myślach cały czas mówiła sobie, że jej się uda. Jednak nie... Przeniosła wzrok na twarz rudego, wyglądał jakby spał.
-Iie... Iie... Iie~!! Garaki! - krzyknęła, spróbowała go ocucić, ale na nic się to zdało, chłopak już chyba nie żył, albo nie miał siły zareagować, ale było wiadome, że już nic mu nie pomoże, rana była zbyt poważna. Zaniosła się płaczem i przytuliła martwe ciało przyjaciela. I nagle naszło ją dziwne uczucie, jakby pragnienie, ale nie takie zwyczajne. Mocne i impulsywne, pociemniało jej trochę przed oczami, ale to zapewne, przez utratę krwi. Czuła, że nie panuje do końca nad sobą. Jej twarz sama powędrowała w stronę szyi Garaki'ego. „C-Co ja robię?” - myślała. Otworzyła delikatnie usta i poczuła jak jej kły wydłużają się znacznie. Czując to wszystko gwałtownie odsunęła się od ciała, parząc na nie z przerażeniem w czarnych oczach. Zaraz jednak działające na nią pragnienie wróciło i przywiodło ponownie do szyi chłopaka, nie mogła się powstrzymać, to było dla niej za silne. I w końcu wbiła się kłami w skórę szyi przyjaciela. Do jej ust napłynął ciepły płyn, to była krew... Przymknęła oczy, przełykając go powoli, nie myślała o niczym.
-R...Raven...chan... - usłyszała w pewnym momencie zduszony, cichy szept, otworzyła nagle oczy i zobaczyła leciutko uchylone powieki Garaki'ego. Zaraz jednak znów opadły, a rudy wydał ostatnie tchnienie z siebie. Czarnowłosa natychmiast odsunęła się znów od niego. Na ustach miała krew i czuła jeszcze jej smak na języku. Przerażona tym co zrobiła, spojrzała na szyję przyjaciela i dwie ranki na skórze, a potem na swoje dłonie, które były ubrudzone od krwi.
-C-Co ja... z-zrobiłam? - zacisnęła chwilę potem blade dłonie w piąstki. Była wstrząśnięta do granic możliwości. I wtedy usłyszała czyjeś kroki... Nie one były bezszelestne, ona czuła, że ktoś je stawia gdzieś niedaleko. Uniosła wzrok ku górze, a przed nią stanęła dość wysoka kobieta o bladej cerze i czarnych włosach, a także oczach. Na jej twarzy widniało kilka zmarszczek, ale i tak wyglądała na piękną i niesamowitą, bił od niej majestat i jednocześnie dobroć. Jej jasna suknia, na którą miała zarzuconą czarną kurtkę, załopotała pod wpływem nagłego podmuchu wiatru. Oczy tej kobiety były wlepione w nią. Dziewczynka przyglądała się jej z przestrachem, nie mogąc odwrócić nawet wzroku. Kim była owa postać? Mimo że nie wiedziała, miała wrażenie, że coś łączy ją z tą tajemniczą kobietą.
-Raven... Widzę, że już odkryłaś swą osobę. - powiedziała głosem z którego aż płynęła mądrość, która pewnie i by wypływała, gdyby kobieta powiedziała coś śmiesznego.
-Ja... Z-Znasz moje imię.... O co... Pani chodzi? - mówiła przerywanie przez swój szok. Ręce drżały jej mocno, ale nie zwracała na to uwagi.
-Droga Raven... - rzekła spokojnie, zwracając się do niej. - Jesteś wampirem, dziecko. A ja jestem w wielkim skrócie twoją prababką.
-Pani..? Ja... Czym? - zapytała z niedowierzaniem i strachem.
-Zrozumiesz wszystko w swoim czasie, dziecko. Opowiem ci o tobie, ale nie teraz. - odpowiedziała z łagodnym uśmiechem. To dziewczyny jednak nie podniosło na duchu, nadal była przerażona, roztrzęsiona i w olbrzymim szoku. Spojrzała na swoje trzęsące się ręce i rozluźniła je powoli, nadal się trzęsłu, a ona wpatrywała się w nie jakby nie należały do niej tylko do jakiegoś potwora. Garaki jeszcze żył... A ona... Mogła jeszcze próbować go leczyć... Zabiła go... Łzy znów napłynęły jej do oczu i spłynęły stróżką po twarzy. Nagle poczuła jak podnosi się na nogi... Nie, to tamta kobieta ją podnosiła i postawiła w pozycji stojącej. Wpatrywała się głęboko w jej oczy, przyszywając je na wylot.
-Uspokój się, dziecko. - powiedziała i starła łzy z jej twarzy, a potem krew z jej ust. Przeraziła się jeszcze bardziej, bo owa osoba podająca się za kogoś z jej rodziny, była naprawdę silna. Przestała momentalnie płakać, jednak tylko powstrzymywała łzy. Bała się... Kobiety, jak i zarówno siebie. Chwilę potem jej niby „prababka” oznajmiła, że pójdzie z nią do miasta, zanieść ciało chłopca i wszystko wytłumaczyć, gdyż widziała całe zdarzenie z oddali. Czarnowłosa miała jednak wrażenie, że specjalnie wszystko ustaliła. Nie podobała się jej, jednak potulnie poszła za postacią w sukni...


W końcu otrząsnęła się ze swych wspomnień i spostrzegła, że stoi przed drzwiami jakiejś gospody. Otworzyła niepewnie drzwi i weszła do środka z tą samą niepewnością. Jej oczom ukazało się wnętrze miło wyglądające o twardych, wytrzymałych ścianach, i podłodze wyłożonej wyszlifowanym drewnem. Wszędzie porozstawiane były stoliki, ich większość zajmowali goście, kilka jednak było wolnych. Jakby starając się nie zwracać na siebie niczyjej uwagi, udała się do stolika w kącie w cieniu. Usiadła na krześle i oparła się o oparcie. Dopiero teraz poczuła, jak była zmęczona, a zwłaszcza jej nogi. Oparła ręce na udach i rozejrzała się dokładnie po budynku. Na każdej ścianie wisiał duży obraz i dwa mniejsze po jego dwóch stronach, tylko tam, gdzie było wejście wisiały dwie lampy. W rogu naprzeciwko jej miejsca, znajdował się szynkwas, a za ladą stał gruby mężczyzna oraz kobieta w średnim wieku. Byli zajęci swoją pracą, więc pewnie nie zauważyli jej obecności. Goście też pewnie jej jeszcze nie widzieli... I dobrze. Odwróciła głowę w inną stronę i spostrzegła schody prowadzące na górę. Pewnie można było wynająć pokoje. Ona jednak nie miała ze sobą pieniędzy, tylko trochę w kieszeni. Ale to nie wystarczało na dużo. Wolała je pozostawić na czarną godzinę. Westchnęła cichutko i oparła ręce na drewnianym, okrągłym stoliku, a potem głowę na nich. Czuła jeszcze zmęczenie, a po krótkiej chwili najzwyczajniej w świecie przysnęła w tej pozycji, nie zważając na niewygodę...

(1) iie - nie
(2) onii-san - starszy brat, tak się zwraca młodsze rodzeństwo do starszego brata,
(3) onegai - proszę (w sensie prośby do kogoś)
(4) kuso - "Cholera!" ; "Do diabła" ; "K****" ; ogólnie przekleństwo

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

O blogu słów parę~

Blog ten będzie opowiadał historię mojej wymyślonej postaci, jak mówi sam adres, postać owa nazywa się Raven Uchiha. Mam również innego bloga, w którym ona występuje, acz tamten jest pisane na podstawie komiksu, gdy tymczasem ten będzie szczegółowo skupiał się na mojej postaci.